Forum www.tpbrp.fora.pl Strona G³ówna
RejestracjaSzukajFAQU¿ytkownicyGrupyGalerieZaloguj
z cyklu ,,ZO" - historia o cz³owieku imieniem combie.

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona G³ówna » Historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz nastêpny temat
z cyklu ,,ZO" - historia o cz³owieku imieniem combie.
Autor Wiadomo¶æ
combie
Cz³onek Gildii
Cz³onek Gildii


Do³±czy³: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3

P³eæ: Mê¿czyzna

Post z cyklu ,,ZO" - historia o cz³owieku imieniem combie.
Mieszkañcom wioski Sondur ¿y³oby siê dobrze. ¯y³oby gdyby nie obecno¶æ pewnego osobnika. Ów osobnik zamieszkiwa³ teren pod lasem. Z tego powodu nikt nie chodzi³ do lasu. A jak ju¿ chodzi³, to z daleka od chatki ów osobnika. Rzadko kto¶ wraca³. A jak kto¶ wraca³, to w worze. Na owego osobnika mówiono combie. Nie wiadomo sk±d wzi±³ siê taki przydomek. Lecz kiedy¶ mieszkañcom ¿y³o siê lepiej. combie nie zawsze by³ ów osobnikiem, ale nigdy nie lubi³ ludzi. Od zawsze mieszka³ w chacie, i od zawsze nikogo nie wpuszcza³. Gdy kto¶ puka³, straszy³ w sposób magiczny. Potrafi³, bo by³ ¶wietnym czarnoksiê¿nikiem. I to go zgubi³o. Zgubi³y go jego w³asne czary, a raczej chêæ posiadania jeszcze wiêkszej mocy. A posiada³ nie ma³±. Czarowa³ my¶lami. Wystarczy³o ¿eby pomy¶la³ o strachu, a wszyscy dooko³a bali siê. Pomy¶la³ o otwartej ranie z której s±czy siê ropa, a jego ofiara d³awi³a siê krzykiem z bólu. Nie my¶lcie, ¿e by³ ob³±kañcem, chaotycznym ¼ród³em z³a. Nie, on wiedzia³ co robi. Robi³ to specjalnie, je¶li kto¶ zak³óci³ mu spokój. Nigdy nie by³ przyjacielski.

Pewnego wieczoru combie studiowa³ ksiêgi demonologii. Mia³ ju¿ wszystkie sk³adniki oprócz jednego, najwa¿niejszego i dla wielu ¶miertelników niedostêpnego. On wiedzia³ jak go pozyskaæ, by³ ¶wietnym czarnoksiê¿nikiem. Wyszed³ wtedy ze swej chaty do wioski. Nigdy wcze¶niej tego nie robi³, ale musia³ pozyskaæ sk³adnik. Sk³adnik znajdowa³ siê w ko¶ció³ku. Po zmroku combie w¶lizgn±³ siê do ko¶ció³ka, cicho, niepostrze¿enie niczym kot. Czarny kot. Osoba która posiada³a sk³adnik oddawa³a siê mod³om. Osoba ta nie zwróci³a uwagi na combiego. W¶lizgn±³ siê przecie¿ cicho. combie zaszed³ kap³ana od ty³u, niepostrze¿enie. Wbi³ mu dziwny, czerwonawo-czarny palec, zakoñczony d³ugim ostrym paznokciem który przypomina³ trochê nogê paj±ka, w bok szyi. Kap³an nie umar³ od razu. Wi³ siê w konwulsyjnym bólu z bezd¼wiêcznym krzykiem na ustach wi³ siê po pod³odze, rzyga³ ¶luzem i krwi±. combie patrzy³. Kap³an wypi±³ siê ku górze brzuchem, a z jego ust zacz±³ uchodziæ dym, bezkszta³tny ob³oczek. combie patrzy³. Dym wygl±da³ na gêsty, bia³y jak mleko. Ob³oczek zmieni³ siê w kulkê i powoli pofrun±³ w d³oñ combiego, która wówczas wygl±da³a w miarê ludzko. Kap³an jak siê wypi±³, tak zosta³. Zawis³ w uczuciu bezkresnego bólu, z otwartymi ustami, które wydawa³y siê wci±¿ krzyczeæ. combie odszed³, nawet nie wzruszy³ ramionami.

Na pod³odze chatki zaczê³y siê formowaæ dziwne znaki, ni to runy, ni to litery. Pod³oga rozerwa³a siê, jakby kto¶ wyci±³ w niej pod³u¿n± dziurê no¿em do frytek. Z wnêtrza dobiega³y ró¿ne odg³osy, brzmia³y trochê jak krzyki katowanych dzieci. Niektóre brzmia³y jak sycz±cy paj±k. Dziura ewidentnie odstrasza³a. combie nie nale¿a³ do ludzi którzy siê boj±. Nie wiadomo czy w ogóle nale¿a³ do ludzi. Kolor dziury zmienia³ siê z ciemno brunatnego w czarny, pó¼niej w fioletowy. By³ chaotyczn± mieszanin± odstraszaj±cych barw. combie wypi³ co¶ co mia³o kolor brunatny i by³o zamkniête w kamiennej buteleczce. Pust± od³o¿y³ na miejsce. Zrobi³ krok w stronê dziury, potem nastêpny, a¿ w koñcu znik³ ca³y.

Wnêtrze by³o chaotyczne, widzia³ nie formuj±ce siê w nic kolory, kszta³ty. Powiedzia³ co¶ czego zwyk³y cz³owiek nie móg³ zrozumieæ. Wykona³ gest obur±cz. Chaos zacz±³ siê formowaæ wokó³ bañki któr± otoczy³ siê combie. Szed³ po czym¶ co wygl±da³o jak pozrastane ¶ciêgna i miê¶nie. To co¶ by³o twarde, odrzuca³o. Co jaki¶ czas ów miê¶nie porusza³y siê, skurcza³y, rozkurcza³y. combie szed³ dalej, jedyn± stabilizuj±c± siê drog±. Wyszed³ na ¶rodek rozwidlenia na cztery ró¿ne drogi. Po ¶rodku sta³ miê¶niowy filar, który nie wiadomo czy co¶ podtrzymywa³, bo poza bañk± by³o ciemno. combie zbli¿y³ siê. Filar zdawa³ siê ¿yæ, oddychaæ i dziwnie poruszaæ. combie obszed³ go dooko³a. najpierw zauwa¿y³ cienkie wi±zki brunatnych miê¶ni, które ró¿ni³y siê od innych. Wygl±da³y jak palce, ludzki palce. Jak dot±d combie nie zauwa¿y³ tu nic ludzkiego. Obchodzi³ dalej. Cienkie palce z cieniutkich miê¶ni przeradza³y siê w okr±g³y dysk. Przypomina³ d³oñ. Obchodzi³ dalej. Cienkie zawi±zki miê¶ni formowa³y siê dalej. przeradza³y siê w co¶ na kszta³t rêki, która gotowa by³a uchwyciæ wszystko, nawet promyk ¶wiat³a, lub zal±¿ek nadziei. Obchodzi³ dalej. W filar wtopiona by³a ca³a rêka przypominaj±ca ludzk±. Wraz z obrêcz± barkow±. I klatk± piersiow±. ¯ebra stworzone by³y z brunatnych w³ókien wygl±daj±cych jak miê¶niowe. Poza obrêcz± barkow±, klatk± piersiow± i rêk±, z miê¶ni by³y uformowane nogi, druga rêka szyja. I twarz. Twarz zatopiona w filarze w bezkresnym bólu. Z krzykiem na nieruchomych ustach, zdaj±cych siê wo³aæ zabij mnie. combie przeszed³ obok. Nawet nie wzruszy³ ramionami. Od pocz±tku czu³ na sobie wzrok. Teraz to uczucie bardziej siê nasili³o. Spodziewa³ siê tego. Szed³ dalej. Nudzi³o go ju¿ pod±¿anie w bezkresnym korytarzu ¶ciêgien i miê¶ni. Tego te¿ siê spodziewa³. Wiedzia³ co robiæ. Usiad³ na miê¶niowej pod³odze. Siedzia³ d³ugo. Mia³ czas. Wiedzia³ ze wyjdzie stad inna drog± ni¿ wszed³. Czeka³. Wzrok zbli¿a³ siê. Nagle miê¶niowa pod³oga rozwar³a siê pod combiem. Wpad³ do innego pomieszczenia. Zjecha³ lejem w dó³, do okr±g³ego pomieszczenia stworzonego z brunatnych miê¶ni i ¶ciêgien. Wyrwa w suficie zros³a siê uniemo¿liwiaj±c wyj¶cie. combie poczu³ za¿enowanie. Na ¶rodku pokoiku wyros³o z pod³ogi co¶ na kszta³t krzes³a bez oparcia. Niech to siê wreszcie skoñczy pomy¶la³ combie nie ruszaj±c siê z miejsca. Nie czeka³ d³ugo. Pod³oga rozwar³a siê znowu i wlecia³ do korytarza stworzonego z miê¶ni i ¶ciêgien, prowadz±cego do wielkiej sali na której widnia³ z³oty tron i wile skarbów. Na tronie siedzia³o co¶ co wygl±da³o na przero¶niêtego ghula w kolorze bordowym.
- Skoñcz te gierki. - powiedzia³ combie pogardliwym g³osem. Sala z ghulem i kosztowno¶ciami zniknê³a w pl±taninie miê¶ni i ¶ciêgien. ¦ciana komnaty rozwar³a siê, a miê¶nie na pod³odze wyrówna³y jakby zachêcaj±c do wej¶cia. combie wszed³. ¦ciana zros³a siê i zniknê³a w ciemno¶ciach. Widzia³ jedynie kawa³ek pod³ogi.
- Proszê, proszê. - odezwa³ siê g³os znik±d. A by³ jeszcze straszniejszy ni¿ wszystko co mo¿na by³o tutaj zobaczyæ. Straszniejszy od tego co combie zobaczy³ i czego nie zobaczy³. G³os brzmia³ jak bezdenna studnia. ¦widrowa³ wnêtrze czaszki, zapada³ tam jak sieæ rybacka opl±tuj±c mózg niczym macki o¶miornicy. G³os by³ ciê¿ki, i na sam± my¶l o tym co mog³oby wydawaæ taki d¼wiêk je¿y³ siê w³os. Je¿y³ siê... lekko powiedziane. - Kogo tu mamy? Biedny cz³owieczek siê zagubi³?
- Przestañ, robisz siê ¿a³osny. - odpowiedzia³ combie pogardliwym g³osem, nie wskazuj±cym na jakiekolwiek przera¿enie. Jedynie na znudzenie i za¿enowanie.
- Twoje oczy mog± ci siê jeszcze przydaæ. Przybiorê formê która jest wam znana z bajeczek. - g³os zachrypia³. przed combiem pojawi³ siê kszta³t formuj±cy siê w czerwonego humanoida, z cienkim ogonem zakoñczonym strza³k±. Na ³ysej g³owie mia³ du¿e jasno be¿owe rogi wyrastaj±ce z czo³a. Zamiast zêbów k³y. Oczy zielone. Bez ¼renic.
- Jaki jeste¶ ¶liczny... Lucyfer. - powiedzia³ combie z drwin± w g³osie.
- Lucyfer. Che, che dobre. - zadrwi³ humanoid. - £adnie przelaz³e¶ przez komnaty. Nie ukrywam ciekawy by³ to widok.
- Ciekawo¶æ to pierwszy stopieñ do piek³a. - powiedzia³ combie, tym razem bez drwiny, nijako, bezbarwnie.
- To samo mogê powiedzieæ tobie. Dobrze wiêc, ¿arty na bok. Z czym przychodzisz ludziku?
- Przychodzê po ciebie.
- Tak, czy zauwa¿y³e¶, ¿e nie zmieszczê siê do kieszeni?
- Jako¶ wejdziesz. - combie w u³amek sekundy skupi³ siê, jego bañka nabra³a intensywniejszego koloru, otwar³a siê z przodu ma³± dziurk±, przez która combie wyrzuci³ flakonik w stronê demona. Demon zdematerializowa³ siê, zmaterializowa³ obok. Flakonik rozbi³ siê o pod³ogê stworzon± z miê¶ni i ¶ciêgien. Wyp³yn±³ p³yn który wygl±da³ jak lustro stworzone z wody. W miejscu gdzie wcze¶niej by³a pl±tanina ¶ciêgien i miê¶ni, teraz by³a czarna, wypalona dziura z której ¶mierdzia³o siarka i palonym miêsem.
- Woda ¶wiêcona? Jeste¶ ¶mieszny ludziku! Nic mi tym nie zrobisz.
- Wiêc siê nie ruszaj. combie cisn±³ kolejny flakonik w demona. Demon nie poruszy³ siê. Zawarto¶æ flakonika by³a inna. Nie By³a to woda ¶wiêcona. Nie ciecz która wygl±da³a jak p³yn±ce lustro. Z rozbitego flakonika wydoby³ siê dym bia³y jak mleko. Demon ¶miej±c siê po¿ar³ duszê. Krzykn±³ z w¶ciek³o¶ci, pocz±³ zbli¿aæ siê do combiego, ten jednak sta³ bez ruchu. Demon by³ coraz bli¿ej. Chcia³ z³apaæ combiego za g³owê, lecz gdy dotkn±³ bañki wygi±³ siê do góry, zasycza³ i pad³ na pod³ogê stworzon± ze ¶ciêgien i miê¶ni. Wydawa³ teraz dziwne piski. Piszcza³, lecz wci±¿ strasznie. combie wyci±gn±³ rêkê. Z koñcówek jego palców wytrysnê³o fioletowe ¶wiat³o, uk³adaj±ce siê w poskrêcane smugi. ¦wiat³o dosiêg³o demona. Demon nie porusza³ siê, jedynie klêcza³ przed obliczem combiego. Zmniejsza³ siê, dematerializowa³. W koñcu sta³ ju¿ tylko combie. combie wyci±gn±³ rêce w górê. ¦ciêgna rozwar³y siê. Skin±³ rêk± na pod³ogê. Z pod³ogi wy³oni³ siê stó³ stworzony z brunatnych ¶ciêgien i miê¶ni. Pomy¶la³ o wyj¶ciu z tego miejsca, a na sam± my¶l na pod³odze rozrysowa³y siê dziwne znaki, powsta³a wyrwa pa³aj±ca ¶wiat³em, niezrozumianymi d¼wiêkami i chaotycznymi barwami. combie podszed³ bli¿ej. Jeszce jeden krok, kolejny, jedn± nog± by³ w wyrwie. Ostatni krok. Sta³ po ¶rodku swej chatki, eliksiry w niezmienionym uk³adnie sta³y na stoliku. Siêga³ po eliksir. Nie zd±¿y³. W jego g³owie odezwa³ siê g³os oplataj±cy umys³ niczym macki o¶miornicy, z³owion± rybê.
- Brawo cz³owieczku. Dostarczy³e¶ mi takiej rozrywki jakiej dawno nie mia³em. Ale ju¿ mi siê znudzi³e¶. combie w konwulsyjnym wykrêcie pad³ na pod³ogê. Czu³ jak wychodz± z niego si³y, jak co¶ go opuszcza wyrywaj±c za sob± miêso, wnêtrzno¶ci i krew, jak tysi±ce ma³ych harpunów zatopionych w ciele. Demon zmaterializowa³ siê obok i sw± czerwon± rêka z paznokciami d³ugimi i ostrymi jak nogi paj±ka przebi³ combiego a czarna krew obryzga³a drewnian± ¶cianê.
- Cierp, ¿eby zapamiêtaæ! - krzycza³ demon g³osem który wywo³a³ strach u combiego.
- P³acz, ¿eby zapamiêtaæ!
- Odczuwaj ból, ¿eby zapamiêtaæ!
- Krzycz, ¿eby zapamiêtaæ!
- Konaj, ¿eby zapamiêtaæ!
- P³oñ, ¿eby zapamiêtaæ!
Fale bólu, cierpienia, ognia i krwi zalewa³y cia³o combiego. Wi³ siê w konwulsyjnym bólu, po czym pad³ na pod³ogê nieruchomy... i zapamiêta³.
- Demoniczne ziarno zosta³o zasiane. Masz czego chcia³e¶. - Demon odwróci³ siê, i wszed³ do wyrwy w pod³odze, która zaraz potem siê zaros³a i nie by³o po niej ¶ladu.

combie d¼wign±³ siê na ramieniu. Upad³. Próbowa³ usi±¶æ. Pad³. Poczu³ niewyobra¿alny ból i gor±co w prawej czê¶ci cia³a. Popatrzy³ na praw± rêkê i zemdla³ znowu.

Czarny p³aszcz niepostrze¿enie w¶lizgn±³ siê do ko¶ció³ka. Cicho niczym kot. Czarny kot. Kap³an modli³ siê. combie z³apa³ do za ramiê praw± rêk±. Pu¶ci³ natychmiast. Rêka pali³a. Kap³an powoli odwróci³ siê.
- Jeste¶ nie czysty. Ro¶nie w tobie demoniczne ziarno. Póki co kie³kuje, ale w koñcu wyro¶nie. Wyro¶nie poch³aniaj±c ciebie, twoje cia³o i twój umys³. W koñcu umrzesz. - rzek³ kap³an.
- Po-pomocy... - wychrypia³ combie kurczowo trzymaj±c siê za praw± rêkê. Pali³o coraz bardziej.
- Widzê, ¿e ci zale¿y. Widzê jak bardzo ci zale¿y skoro wszed³e¶ do miejsca ¶wiêtego. Wszêdzie boli potwornie, ale tutaj...
- Ale... nie ro¶nie - wycedzi³ combie. Poci³ siê z bólu.
- Fakt. ¦ci±gaj szatê. Oczom kap³ana ukaza³ siê cz³owiek. Po³owa cz³owieka. Drug± po³owê stanowi³ demoniczny szczep, brunatne, ¿yj±ce w³asnym ¿yciem cia³o. Paso¿yt ¿ywi±cy siê nosicielem. Jedno oko normalne. Drugie zielone, bez ¼renic. Zal±¿ki rogu.
- Ale¶ siê urz±dzi³. Wszyscy grzesznicy s± tak samo g³upi. Z wyj±tkiem ciebie. Jeste¶ najg³upszym jakiego spotka³em. Tak, tak... pomogê ci. Co ze mnie by³by za kap³an jakbym nie rozgrzesza³... - Kap³an namoczy³ szatê w wodzie która wygl±da³a jak lustro. Poda³ j± combiemu. Wzi±³ lew± rêk±. - Ubieraj. To spowolni rozrost. combie na³o¿y³ podan± czarn± szatê. Bola³o jak nigdy. Nie jêcza³.
- Co... teraz? Co mam... zrobiæ ¿eby siê... tego pozbyæ? - wyjêcza³ combie.
- Nied³ugo wyruszy dru¿yna. Do³±czysz do niej. Bêdziesz chroni³ jej cz³onków. I razem z ni± wyruszysz tam sk±d masz szczep. I pomo¿esz im odnale¼æ osobê której szukaj±. I razem z t± dru¿yn± uratujesz t± osobê.
- Dobrze... - wychrypia³ combie.
- Aby zatrzymaæ rozrost szczepu, musisz ca³y czas nosiæ szatê nas±czon± wod± ¶wiêcon±.
- Gdzie znajdê dru¿ynê?
- Znalezienie jej to czê¶æ rozgrzeszenia. A teraz wyno¶ siê st±d demonie! - combie wylecia³ przez drzwi ko¶ció³ka i waln± plecami o wydeptan± ¶cie¿kê. Podniós³ siê. Szczep bola³, rwa³ ogniem. combie powoli, jak starowinka, wyruszy³ przed siebie ¶cie¿k±. I pamiêta³.

Teraz znacie ju¿ historiê cz³owieka który ma za nic sobie g³ód, kpi z pragnienia i pogardza lud¼mi i ludzkimi zachowaniami, bo cz³owiekiem ju¿ wcale nie jest.


Ostatnio zmieniony przez combie dnia ¦ro 21:12, 02 Cze 2010, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
¦ro 21:11, 02 Cze 2010 Zobacz profil autora
Ikaryndia
U¿ytkownik


Do³±czy³: 06 Lut 2010
Posty: 7
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3
Sk±d: ¦l±sk
P³eæ: Kobieta

Post
Combie wszystko piêknie i fajnie... tylko dlaczego cz³owiek, nie rozumiem tego xD My¶la³am, ¿e bêdziesz pisa³ o taurenie...l
Czw 23:37, 03 Cze 2010 Zobacz profil autora
combie
Cz³onek Gildii
Cz³onek Gildii


Do³±czy³: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3

P³eæ: Mê¿czyzna

Post
Bo ten cykl w ogóle nie jest zwi±zany z WoWem. To moje w³asne opowiadania.
Sob 18:25, 05 Cze 2010 Zobacz profil autora
Go¶æ






Post
i jak Ci ju¿ mówi³em s± spoko, zacznij o gdzie¶ wysy³aæ mo¿e? nie wiem, ale spoko Szeroko u¶miechniêty
Sob 19:25, 05 Cze 2010
Umrzyk
U¿ytkownik


Do³±czy³: 14 Gru 2009
Posty: 3
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3

P³eæ: Mê¿czyzna

Post
'd³awi³ siê krzykiem z bólu'.

Em, jak mo¿na d³awiæ siê krzykiem? Szeroko u¶miechniêty. Wiem, jestem upierdliwy. Ale ogólnie to fajne.
Sob 21:33, 05 Cze 2010 Zobacz profil autora
Umsar
Admin Pomocniczy
Admin Pomocniczy


Do³±czy³: 27 Lis 2009
Posty: 10
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3

Post
Wed³ug mnie za du¿o powtórzeñ.
Nie 21:20, 13 Cze 2010 Zobacz profil autora
combie
Cz³onek Gildii
Cz³onek Gildii


Do³±czy³: 01 Gru 2009
Posty: 20
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/3

P³eæ: Mê¿czyzna

Post
Powtórzenia s± specjalnie zrobione, ¿eby zwróciæ na dan± rzecz lub sytuacjê uwagê.
Pon 19:33, 14 Cze 2010 Zobacz profil autora
Go¶æ






Post
Jak na opowiadanie nie o WoW-ie bardzo mnie wci±gnê³o. Czekam na wiêcej!
Pon 17:35, 12 Lip 2010
Wy¶wietl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.tpbrp.fora.pl Strona G³ówna » Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


fora.pl - za³ó¿ w³asne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin